Napisane przez: ewaoceantours | 31 marca 2010

Wenecja

Do dziś dzień dźwięczą mi w uszach słowa koleżanki, które usłyszałam dobrych kilka lat temu: „Wenecja? Obrzydlistwo! Smrodu kanałów nie da się wytrzymać! I ten ścisk!!!”.

Że Wenecję w końcu odwiedzę, nigdy nie miałam wątpliwości, ale dzięki roztoczonej przez ową koleżankę wizji zatłoczonych, smrodliwych uliczek  przezornie wybrałam na ten wyjazd termin – jakby się wydawało – mało popularny wśród innych turystów, bo marcowy. W marcu chłodno – pomyślałam – to i ten zapaszek kanałowy (który urósł w mojej głowie do rozmiarów jakiejś plagi) nie będzie zbyt dotkliwy.  Po drodze wypłynął jeszcze jeden plusik – bilety Warszawa – Wenecja Treviso w Wizzairze: za jedyne 210PLN za osobę (25-30.03.10). Co prawda z jednym tylko bagażem głównym (max. 15kg) na dwie osoby, ale na 5 dni – co tu ze sobą zabierać? Niech Was nie odstraszy też to Treviso! Włosi z północnej części Italii zupełnie do tych z południa niepodobni: zorganizowani, punktualni i zapobiegliwi. Przynajmniej w większości. Transport z oddalonego od Wenecji o ok. 35 km Treviso zorganizowany jest całkiem nieźle. Bez żadnych wcześniejszych rezerwacji zakupiliśmy w automacie na hali przylotów bilety (9 EUR/os. w dwie strony), beztrosko wsiedliśmy do jednego z podstawionych autokarów i już po ok. 1h 20 min. znaleźliśmy się na Piazzale Roma. Przyznam, że kiedy czytałam w internecie, że transport zsynchronizowany jest z godzinami przylotów, miałam przed oczami przesiadki na środku dwupasmówki, jakie potrafią spontanicznie zorganizować kierowcy w Grecji, ale absolutnie – nic z tych rzeczy. Autokary są oznaczone, a kierowcy pomocni, choć niebiegli w angielskim.

Pierwsze wrażenia i pierwsze „wow!”

Zorganizowanie-zorganizowaniem, ale o swoich korzeniach trzeba pamiętać 😉 Witryna sklepu z maskami karnawałowymi – dobrobyt widać tu na każdym kroku.

Piazzale Roma, na którym wysiedliśmy, to wielki parking w starej części Wenecji – dalej nie ma już ruchu kołowego. Po mieście można poruszać się

a) pieszo – wszędzie jest stosunkowo blisko, a dzięki w miarę dokładnemu oznakowaniu bez problemu można dojść do największych atrakcji turystycznych. Przez liczne mosty ze schodkami spacer z walizką jest dość uciążliwy. O mamach z wózkami nie wspomnę.

b) vaporetto – czyli tramwajem wodnym. Dzięki kilkunastu liniom tramwajów wodnych można zaoszczędzić nieco sił i zobaczyć Wenecję od strony wody. Ozdobne fronty większości wspaniałych weneckich palazzi zwrócone są do kanałów, dlatego warto choć raz przepłynąć tramwajem główną „ulicę” miasta – Canal Grande. Bilety można kupić w zlokalizowanych przy większości przystanków kasach. Warto dopytać kasjera/kasjerkę o optymalny bilet – są jednorazowe, czasowe, oraz na konkretną trasę. Aktywności kanarów nie odnotowałam.

Vaporetto pod mostem Rialto

c) taksówką wodną – jeżeli nie chcemy być zależni od rozkładu tramwajów, lub ostatni właśnie odpłynął – zawsze można wynająć wodne taxi. Motoróweczki lśnią wypolerowanym lakierem, a „kierowcy” uśmiechają się zadziornie zza ciemnych okularów.

d) gondole – piękne, lśniąco-czarne, smukłe gondole możemy spotkać w Wenecji na każdym kroku. Symbol – tak samo jak most Rialto, czy Plac Św. Marka. Co prawda za 20-minutową przejażdżkę odchudzimy portfel o kilkadziesiąt Euro (wołali od 30 do 80), ale jakże to romantyczne…skąd oni biorą tych gondolierów? Mniam… 😉

Skoro tylko zobaczyliśmy znak „San Marco – 30 min.” stwierdziliśmy, że absolutnie robimy spacer. Była godzina 22.00, uliczki niemal zupełnie opustoszałe, a ja na widok kanałów przechodzących w kanały krzyżujących się z kanałami rozdziawiłam buzię i popukałam się w czoło, tak jakby owa zniesmaczona Wenecją koleżanka mogła ten mój gest zobaczyć.

Hotelik zarezerwowaliśmy przez internet. Położony w samiutkim centrum, 150m od Placu Św. Marka hotel Citta di Milano** jest zdecydowanie skromy, ale lokalizacja powala na kolana –  średniowieczna kamieniczka tuż obok kościoła (i dzwonnicy 😀 ) San Zulian. My wybraliśmy opcję z łazienką na korytarzu, w pokoju mieliśmy natomiast umywalkę. Pokój był niewielki i podejrzewam, że przy upałach brak klimatyzacji może tam stanowić problem. Sprzątanie codziennie. Śniadania jak na Włochy wystawne 😉 – rogaliki z dżemem i czekoladą, bułeczki, serek topiony, miód, masło, płatki z mlekiem, sok, kawa/herbata.

Nie będę się tu rozpisywać odnośnie zabytków – dość powiedzieć, że złaziliśmy dokładnie prawie wszystkie dzielnice. Na nieco oddalone wysepki, takie jak Murano, Burano, czy Lido – niestety, nie starczyło nam czasu.

Canal Grande

Kopuły Katedry nocą

Gondole zacumowane przy Placu Świętego Marka. W tle San Giorgio Maggiore.

Wenecja o zmierzchu

Oddzielny rozdział to weneckie restauracje. Mieszkanie w najpopularniejszej dzielnicy ma swoje oczywiste plusy, ale po jedzenie musieliśmy się zapuszczać w odległe uliczki. Pierwszego wieczora po przybyciu, nieco zmęczeni usiedliśmy nierozważnie w pierwszej lepszej knajpie. Spragnieni odruchowo pomyśleliśmy o szklanicy zimnego piwa. W ustach zaschło nam jeszcze bardziej, kiedy okazało się, że litrowy kufel złotego trunku kosztuje tu… 13 Euro. No dobrze, wino więc! I pizza z prosto z pieca. To make the story short: jedzenie było bardzo średnie, a już zupełnie zwątpiliśmy, kiedy dostaliśmy zawyżony o 6 EUR rachunek. I nie było to – i tak zawsze doliczane – 10% serwisu. Następnego dnia postanowiliśmy się przyłożyć i znaleźliśmy świetną restaurację: Trattoria Al Campanile przy kościele San Polo w dzielnicy San Polo. Miła obsługa i specjalność wenecka palce lizać: spaghetti di nero seppia, czyli spaghetti z atramentem z mątw. Czczarrrne jak smoła 🙂

Dla urozmaicenia zrobiliśmy też jednodniową wycieczkę do Werony. Wybraliśmy się tam pociągiem (ok. 7 EUR za os. w jedną stronę pociągiem regionalnym, który jedzie 1 godz. 40 min., 20 EUR za to samo – pospiesznym, który jedzie 50 minut). Na pewno było warto. O ile Wenecja ma dość jednolity charakter, to w Weronie można znaleźć i zabytki z czasów starożytnych (fantastyczna arena, amfiteatr rzymski), średniowieczną starówkę i piękne widoki rozpościerające się  z okolicznych wzgórz. Kupiliśmy jednodniowe karty turystyczne za 10 EUR/os. – w cenie wstępy do wszystkich muzeów i kościołów w  mieście. Weronę, podobnie jak i Wenecję, zwiedziliśmy pieszo.

Starożytna Arena

Balkon Julii

Amfiteatr

Werona

Przed zarezerwowaniem biletów do Wenecji z pewnością warto przemyśleć termin. Sezon trwa tam cały rok, wszystkie muzea, kościoły, restauracje etc. są czynne przez wszystkie miesiące. Mimo marca i niesezonu Plac Świętego Marka i okolice pełne były zwiedzających, a spodziewam się, że w lecie może być tylko ciaśniej…

Sponsorem mojej podróży było biuro

😉


Dodaj komentarz

Kategorie